wtorek, 24 grudnia 2013

Święta, kochani. Święta!

Święta Bożego Narodzenia.

Zadziwiające, jak wiele kryje się pod tą nazwą. I pewnie, ile ludzi, tyle odczuć. W jednym z pewnością możemy się zgodzić. Jest to rodzinny czas, pełen uśmiechów, ciepła i melancholii.

I tak powinno zostać.

Bądźmy mili i radośni!

A prezenty? Są. Ale nie najważniejsze! O tym trzeba pamiętać. I to koniecznie, bo inaczej uschniemy z upływem lat, a wspomnienia zatrą się i znikną.

Żyjemy w skrajnym konsumpcjonizmie. Musimy kupować - i to dużo. Zatrzymajmy się dzisiaj, ceńmy chwile przerwy, zanim wrócimy do szalonego tempa!

Czego mogę Wam życzyć?
Wszystkiego smacznego, to na pewno (specyfika bloga aż krzyczy w moją stronę), więc jedzcie zdrowo!
Mnóstwa uśmiechu i pogody ducha, ażeby były z Wami w najgorsze dni i rozświetlały najmroczniejsze myśli.
Miłości, która ogrzeje serce lepiej, niż czekolada.
Zdrowia, bo pogoda niezbyt ładna i łatwo o infekcje (oglądałam program, w którym jakaś pani mówiła, że lepsze są dla nas mrozy, które zabijają bakterie, niż taka wiosna).
I spełnienia marzeń!

To moje pierwsze święta z blogiem (czas pokaże, czy nie ostatnie), więc dziękuję Wam za to, że byliście ze mną (z nami - podciągnę pod to wciąż nieobecną J.)!
Ponadto. Minęłyśmy zawrotną liczbę wyświetleń: 3000. Za to też należą się podziękowania ;)
To była istna przyjemność dzielić się z Wami wszystkimi pomysłami i przepisami.

Szczęśliwego Nowego Roku (bo z pewnością wcześniej, niż w 2014 r. się nie pojawię ;) ) i szampańskiej zabawy ;p Dbajcie o siebie.

Piernikowe szaleństwo :P
Pisała do Was A.

Bużki! :*

wtorek, 3 grudnia 2013

Beztroskie muffiny w towarzystwie czekolady! :D

Kochani!

Dziękuję serdecznie za słowa wsparcia! Kolokwium napisane, a aktualnie czekam na wyniki. Co prawda, zbliża się następny kolos, ale cóż... Życie studenta ;)
W nagrodę, że dzisiaj było ciepło, a każdy z Was czekał cierpliwie na kolejny przepis, napiszę recepturę na muffinki. I to nie byle jakie. Czekoladowe!

Czekoladoholicy! Do dzieła!

Skład:
  • 1 i 3/4 szklanki mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 3/4 szklanki cukru (lub cukru pudru - w zależności od tego, co pod ręką ;) + cukru nigdy za wiele!)
  • tabliczka mlecznej czekolady (lub innej, Waszej ulubionej) - rozdrobnić (ja zawsze kroję w maleńkie kosteczki :D )
  • 1 cukier waniliowy
  • 1 szklanka mleka
  • 1/3 szklanki oleju
  • 1 jajko

Faza pierwsza ;)

   Łączymy suche składniki z
 suchymi, a more z mokrymi.













Połączone siły!

Do gotowej masy dodałam nieco kakao, aby muffinki były ładniejsze ;)













Aby wyszły takie śliczności należy piec masę przez ok. 20min. w piekarniku nagrzanym do 180st. ;)












Gotowe!

Pozdrawiam Was cieplutko i życzę zdrówka! 
Do następnego wtorku!
Buziaki,
A. ;)

wtorek, 26 listopada 2013

Czas na przerwę - czas na przerwę ;)

No i naszedł ten czas. Moje lenistwo osiągnęło punkt krytyczny. Możecie winić za to Wszechświat, pogodę lub inne takie, ale cóż. Dzisiaj post o tym, jak to nie będzie posta :)

Zbliża się zima, pada śnieg, a ja marzę o tym, aby zrobić z siebie ludzką tortillę, poczytać książkę i zapić jej treść kakao. Niewiele prawda? A nawet to może zostać mi odebrane, ponieważ jako student muszę się uczyć... W czwartek mam kolokwium...

... <minuta ciszy>

Tak właśnie. I żebyście sobie nie pomyśleli czegoś w stylu: ,,Łee.. Ale szajs. Mogła wstawić chociaż coś...!", mam na komputerze dwa przepisy: na zupę dyniową i czekoladowe muffiny (które będę wstawiać sukcesywnie - we wtorki :D), ale... czas na przerwę! [nawet zjadłam Kit-kata, żeby to była pełnoprawna pauza ;) ]

Ok. Wysypiajcie się (dla zdrowia), czytajcie dużo (dla umysłu) i przede wszystkim - śledźcie naszego bloga!

Buziaczki!
A.

Dynia w garnku

Muffina w garści

wtorek, 19 listopada 2013

Makaronowe rurki po włosko-polsku :D

Czemu za każdym razem, gdy dodaję nowego posta, jest przeraźliwie zimno? Dlaczego? Och! Dlaczego..?

Dzisiaj będzie krótko, szybko i na temat (czekają na mnie: serial i cała sterta książek, na widok której cofnęło pewną eM. ;p).

Tak w zasadzie, to nie mam pojęcia, jak Włosi przygotowują cannelloni. Byłam, co prawda, któregoś pięknego razu we Włoszech, ale rurek z mięsem jakoś się nie doczekałam :p Zrobiłam więc po mojemu :D

Zapraszam w kulinarną podróż :D

Składniki:
  • opakowanie makaronu cannelloni
  • mięso mielone (zależy, ile zjecie ;) 500g? :D
  • pomidory w puszce
  • ser
  • cebula
  • jajko (+ewentualnie bułka tarta)
Wykonanie:

Do mięska wkrajamy drobno posiekaną cebulkę, wbijamy jajko, podsypujemy bułką tartą (NIEKONIECZNIE - tak jakoś u mnie wyszło ;) ale przestrzegam: im więcej bułki, tym bardziej stałą konsystencję będzie miało mięsko) i doprawiamy według uznania. Odstawiamy do ,,przegryzienia się".








Na rozgrzaną patelnię wlewamy zawartość puszki z pomidorami, redukujemy płyny i doprawiamy ziółkami (można dodatkowo koncentratem albo ketchupem - w zależności od preferencji) :D










Makaron uzupełniamy mięskiem, układamy w naczyniu żaroodpornym i zalewamy sosem. Na wierzch sypiemy obficie ser i przykrywamy.
Danie umieszczamy nagrzanym w piekarniku i pieczemy aż makaron zmięknie, a mięsko nie będzie surowe (,,na oko") :D









Jedzonkiem cieszymy się w licznym towarzystwie przyjaciół/rodziny i winka, czyli iście po włosku!

PS J. nie ma czym robić zdjęć (krzesło się nie liczy, prawda?), więc nie mieliście okazji ostatnimi czasy widzieć od niej postów. Mam nadzieję, że nie zanudzam Was swoją regularną obecnością? :D

Buźka!
A.

wtorek, 12 listopada 2013

Czarno-porzeczkowe ślimaniątka ;)

Cześć i czołem, kluski z rosołem! :)

Zimno! Jeju. Normalnie zrobiło się zimno. Oczywiście, kiedy w końcu zachce Ci się wstać, żeby zrobić sobie gorącą herbatkę (ostatnio nadużywam yerba mate - nie róbcie tego w domu ;) ) i owinąć się w ciepły koc, to nie ma tragedii. Ja niestety jeszcze do takiego stadium nie dojrzałam :D

Dzisiaj będzie na słodko. W sensie: przepis na słodko.

Otóż zdarzyło się tak, iż pewna przemiła eM. postanowiła zrobić maślane ślimaczki. Kiedy to usłyszałam, złapałam za aparat i wspierałam ją (mentalnie) w wykonaniu pyszniutkich słodkości. Oto rezultaty :D

Składniki (zaczerpnięte z bloga, którego nazwy niestety nie umiem przywołać ;/):
  • 3,5 szklanki mąki (u eM. tortowa)
  • 0,5 szklanki cukru (ale nie oszukujmy się - cukru nigdy za dużo! :D )
  • drożdże (20g - to chyba całe opakowanie, c'nie?)
  • 0,5 łyżeczki soli (u eM. taka szczypta w sam raz)
  • 2 jajka
  • cukier waniliowy (albo esencja, której nie posiadamy na składzie; w razie czego 1/2 łyżeczki)
  • masło (110g) - tutaj: margaryna :D
  • dżem z czarnej porzeczki (może być też malinowy albo truskawkowy albo jagodowy albo inny taki ulubiony, a ciemny)
 Do roboty!

Podgrzewamy mleczko, dodajemy do niego drożdże, łyżeczkę cukru (bo drożdżaki bardzo go lubią ;) ) i dokładnie łączymy składniki ze sobą. Odstawiamy na jakieś 10 minut w cieplutkie miejsce.
W międzyczasie roztapiamy margarynę (czy tam masło) i studzimy.








W misce mieszamy ostudzoną margarynę, jajka, mleko, a następnie dodajemy resztkę cukru, cukru waniliowego i sól. Bardzo dokładnie mieszamy (może być mikserem).










Po jakichś 5 minutach mikserowej magii, tworzy się takie COŚ. Przykrywamy więc takiego Cosia ściereczką (albo folią) i zostawiamy delikwenta na przemyślenie swojego zachowania na jakąś godzinę - niech wyrośnie :D









Gotowe ciasto rozwałkowujemy (prawdopodobnie będzie potrzebna spora ilość mąki, żeby nie przykleiło nam się na dobre do wałka :) ), wycinamy kawałki, smarujemy dżemem i zawijamy.
UWAGA. To tylko propozycja, jak ma wyglądać formowanie ślimaczków. Zapewne wielu z Was ma własną, niezawodną metodę ;p






To jest pierwsze ślimaniątko eM. :)

Będzie ich dużo więcej :D

Gotowe mięczaki usadzamy na blachę, a potem wstawiamy do nagrzanego pieca (200st.) na ok. 20 min. NIE SPALIĆ :D








Te, tu o, zostały oblane lukrem (były grzeczne i im się należało ;).

Smacznego, Kochani!

Buziaki,
A.

Chyba jakaś chora tradycja mi się narodziła z tymi ,,peesami", ale nic to. Zawsze mam coś dodatkowo do powiedzenia.

PS Pod kocem jest rzeczywiście dużo cieplej! :D

Pa!

wtorek, 5 listopada 2013

Francusko - włoskie inspiracje :D

Hmm.. Jakaś pokrętna ta nazwa. Nic to. Jest późno. Można mi wybaczyć :D

Cześć i czołem wszystkim czytelnikom tego bloga!

Pogoda w Gdańsku dzisiaj nie była najlepsza. Raz było mi za gorąco, a potem za zimno... Już nie wiem, jak mam się ubrać, żeby nie zachorować o.O

Wybrałam się dziś do biblioteki. Nie nazwę tej wyprawy najlepszą w życiu z jednego prostego powodu. WSZYSTKIE książki, które chciałam zabrać ze sobą do domu, zostały wypożyczone! Seriously?!

Całe szczęście, że w kuchni mi się powiodło, bo słowo daję... Chociaż... Zaraz! I tu mogło być różnie, zważywszy na fakt, iż wykupili mi w Tesco ciasto francuskie (z promocji), które jest bazą dzisiejszego dania. Biedra uratowała sprawę! :D

Przepis. Tak. Zacznę, tradycyjnie już, od składników :P

SKŁAD.
  • opakowanie ciasta francuskiego (ktoś bardzo zdolny może zrobić sam :P )
  • ser
  • kilka plasterków szynki/ kiełbasy (u mnie 2 :) )
  • 1 jajko
  • przecier pomidorowy/ ketchup
  • przyprawy

Ciasto kroimy na 6 (w miarę równych) części.
W małej miseczce umieszczamy kilka łyżeczek przecieru pomidorowego i doprawiamy (u mnie znalazły się: bazylia, pieprz czarny, natka pietruszki, słodka papryka, przyprawa do pizzy). Jeśli ktoś zdecydował się na ketchup ma ułatwione zadanie ;)
Przygotowaną miksturę kładziemy na cieście (ost. kwadrat to ketchup).





Dodajemy pokrojoną w drobne paseczki szynkę. W międzyczasie tarkujemy na drobnych oczkach ser.











Ciasto elegancko zawijamy, jak na zdjęciu obok, potem nakłuwamy widelcem (żeby nie urosło za wysoko) i sypiemy ser :D

Rozbełtanym jajeczkiem smarujemy brzegi ciasta.

Tak przygotowane pizzerinki wkładamy do pieca nagrzanego do 180st. na ok 15 min (chodzi o to, żeby nasze danie się za bardzo nie spiekło ani nie było za blade ;) ).








Smaczego! :D


PS Przepraszam za jakość zdjęć, ale pewnie najlepszym wyjściem byłoby światło dzienne, którego zabrakło mi dzisiaj o 18 ;P

Trzymajcie się cieplutko :D
A. :*

wtorek, 29 października 2013

Truskawkowo - truskawkowy dessser ;)

DESER.

To wyraża więcej, niż tysiąc słów :)

Otóż jednego pięknego dnia napisała do mnie Patrycja. Zmartwiona moim ostatnim brakiem weny, podsunęła mi wspaniały pomysł na absolutnie przepyszne i słodkie jedzonko.
W nagrodę umieszczam podziękowania na samym wstępie ;D


Składniki:
  • 1 opakowanie serka mascarpone (taki 250g)
  • 1 galaretka (u mnie truskawkowa, bo lubię ;p)
  • owocki (u mnie rozmrożone truskawki)

Let's do this :D

Galaretkę robimy zgodnie ze wskazaniami na opakowaniu - nie ma sensu udziwniać :D
Studzimy ją (chodzi o to, aby była zimna, ale ciągle płynna/ lejąca się).










Do zimnej galaretki dodajemy serek i uparcie mieszamy. Dlaczego uparcie? Ponieważ te dwa składniki mogą stawiać opór, ale w końcu się poddadzą naszej woli :D










Na dno salaterek/ szklanek/ misek/ kubków wsypujemy pokrojone owoce i zalewamy płynem. U mnie były to dwie takie salaterki, jak obok i trzy ładne szklaneczki (ilość może być zachwiana, ponieważ zajęta byłam próbowaniem ;p ).

Tak przygotowany deser wkładamy do lodówki aż stężeje :D










I proszę bardzo! Teraz można szaleć :D



Smacznego!
A. :*


PS Przepraszam, że tak krótko, zwięźle i na temat, ale wróciłam właśnie z Matarni i chyba nie czuję nóg. Na dodatek oczy płatają mi figle, ponieważ w niespodziewanych momentach się zamykają -.-
Więc dobranoc, kochani! ^^

niedziela, 27 października 2013

błotnista zupa krem

Zupa krem? Czemu nie ;p.
Składniki:
*3 duże marchewki
*1 duża pietruszka
*pół selera
*kawałek pora
*natka pietruszki
*1 cebula
*1-2 kostki rosołowe
*500 g pieczarek
*śmietana
*pieprz
Przygotowanie:
 Obieramy seler, marchewki, pietruszkę i cebulę. Wrzucamy do garnka z wodą i dodajemy kostkę/i rosołowe. Gotujemy.
 Obieramy pieczarki i kroimy w ząbki. Po zagotowaniu się wody z warzywkami, wsypujemy pieczarki. Całość gotujemy tak długo aż wszystkie warzywa zmiękną.
Po ugotowaniu warzyw zupę odstawiamy do wystygnięcia( nie powinno się blendować gorących potraw). Kiedy wreszcie zupa ostygnie bierzemy się do blendowania. Dodajemy śmietanę, pieprz i inne przyprawy jeżeli ktoś ma ochotę.
Podgrzewamy i podajemy. :)









J.

wtorek, 22 października 2013

Ugrzybione naleśniory pod presją boczku.

Miał być post o tym, jak to nie będzie postu. Aż tu nagle (i zupełnie niespodziewanie) zobaczyłam na pulpicie niewykorzystany jeszcze przepis. To zdecydowanie uratowało wtorek :D
Jakoś tak nie mam siły na nic... W sensie: wiem, że mogłabym podebrać przepis (z jednego z moich ulubionych blogów) na muffiny snickersowe albo coś. Ale kurczę, staram się wykrzesać nieco kreatywności. A z tym, jak zapewne wiecie, bywa różnie ;)
Dzisiaj przedstawię Wam ,,Ugrzybione naleśniory pod presją boczku" bo niby: czemu nie? :p Lepsze naleśniory, niż moje wynurzenia na temat wielce życiowego ,,niechcenia się" :)

Działajmy kochani, bo wstęp i tak zaczął się robić przydługawy :D

Skład:
  1. pieczary (na małą porcję zapewne wystarczy kilka - zależy od nastroju ;)
  2. boczek wędzony parzony (ze dwa plasterki)
  3. nieco cebulki (np. pół małej)
  4. łyżeczka śmietany 18%
  5. przyprawy (wedle gustu)
  6. jedno jajko
  7. trochę mąki i mleka
  8. ser
Do dzieła!

Z boczusiem, pieczarami i cebulką postępujemy tak, jak z przepisie na ,,Ześwidrowany boczek pod ciepłą świetanowo - pieczarkową kołderką". Tyle, że wykładamy je do miseczki i dopiero tam wrzucamy łyżeczkę śmietanki.
To wszystko zblendowałam, ale to tylko ja. Jeśli nie lubicie takiej drobnicy albo po prostu nie macie blendera (przecież nie wszyscy muszą mieć) zostawcie to w takiej formie :)




Co do naleśniorów, to sprawa jest prosta. Do miski wbijamy jajko, wlewamy mleko, dosypujemy mąkę (aż uzyskamy zadowalającą konsystencję) i doprawiamy (u mnie wystarczyła tylko sól).
Smażymy na rozgrzanej patelni z odrobinką oleju.
PORADA Żeby nie nalewać co chwilę oleju na patelnię, można dodać go do naleśnikowej masy :D




Co dalej? Otóż naleśniory smarujemy pastą grzybowo - boczkową i pięknie zawijamy.












Tak wygląda moje dzieło! Różnica w wysokości wzięła się z różnego sposobu zawijania naleśników :P
Jeśli macie już coś takiego, jak ja obok, to połóżcie na wierzch naleśniorów, które będziecie jeść, nieco sera. A potem.. do pieca z nimi! Trzymamy je tam tak długo, aż ser się rozpuści :)













Smacznego! :D

A. :*

piątek, 18 października 2013

Brokułowy rozbójnik

Coś dobrego i lepszego niż zwykły burger :).

Składniki:
*brokuł
*jajko
*bułka (ja wybrałam grahamkę)
*ser
*keczup
*sól, pieprz

Przygotowanie:
 Smażymy jajko ( sadzone). Doprawiamy (jeszcze na patelni) solą i pieprzem. Jajko musi być podsmażone z obu stron.
 Brokuł dzielimy na mniejsze części i gotujemy.
 Grahamkę przekrajamy. Na część z płaskim spodem kładziemy jajko sadzone i brokuła. Na koniec przykrywamy jeszcze plasterkiem sera.
Obie połówki bułki wkładamy do piekarnika. Pieczemy około 5 minutek( aż ser się rozpuści).
Ja dodatkowo polałam jeszcze swojego ''burgera '' keczupem. Łączymy połówki i rozpływamy się :P.
Smacznego!!!!
J.

wtorek, 15 października 2013

Maślankowe marzenie podniebienia!

Witam, witam!

Pewnie zdążyliście się stęsknić przez ostatni tydzień? Jestem przekonana, że tak!

Dzisiaj pyszny, ale dość szybki (jestem potwornie zmęczona) przepis na ciasto z maślanką w roli głównej.

Składniki:
  • 2,5 szklanki mąki
  • 1 szklanka cukru
  • 1 cukier waniliowy (nie wiem, czy wspominałam wcześniej, ale to nie to samo, co wanilinowy!)
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 szklanka maślanki
  • 0,5 szklanki oleju
  • 2 jajka
  • owocki (Wasze ulubione!)
  • MATERIAŁY na kruszonkę - u mnie margaryna, mąka i cukier
 Działajmy! :D

W miseczce mieszamy mokre składniki, a potem dorzucamy suche. Dokładnie mieszamy, żeby nie było grudek :)











Gotową masę wykładamy na przygotowaną blaszkę i przyodziewamy ciasto w owoce (u mnie, z braku laku, są to śliwki ;) ).












Kruszonka! Otóż u mnie jest to 0,5 kostki margaryny, 1,5 szklanki mąki i 0,5 szklanki cukru razem zgniecionych, pomieszanych i ogólnie ukruszonkowanych :D
Wysypuję ją na ciasto i wsadzam całość do pieca nagrzanego do 180 stopni na 40 minut.








Tak pięknie wygląda ciasto po upieczeniu :D

















Pychotka! ^^

Wygląda, co prawda, jak drożdżówka, ale jest z pewnością o wiele delikatniejsze i bardziej smaczne ;)

Buziaki,
A. :*




PS Dostałam okrzycz o brata, więc uaktualniam: przepis zgapiony od Gosi :D

wtorek, 8 października 2013

Ześwidrowany boczek pod ciepłą świetanowo - pieczarkową kołderką :)

Grzybki.

A więc i do mnie one dotarły. Bez obaw! Nie żadne halucynogenne (choć niektórzy pewnie zacierają rączki na samą myśl ;p ) ani takie muchomory (które są piękne, ale piekielnie trujące). PIECZARY! Kupiłam ich trochę za dużo i któryś z nast. przepisów też będzie z nimi w roli głównej. Nic to - jesień jest, można poszaleć :D

Oprócz grzybków będzie też boczuś. A co? Że nie może? Pewnie, że może :P

Składniki:
  • kilka plasterków boczku wędzonego parzonego (u mnie dwa wystarczyły)
  • pieczary (tak w przybliżeniu 6-7 sztuk na jeden raz)
  • pół cebulki
  • dwie łyżeczki śmietany 18%
  • garść (albo dwie) makaronu
Działajmy!


Na rozgrzaną pateloszkę wsypujemy boczek pokrojony w kosteczkę i chwilę pozwalamy mu się przyrumienić. Jak już będzie gotowy do dalszej zabawy, wrzucamy mu do współpracy kosteczkowe pieczarki (im też dajemy sekundkę na oswojenie się z nową sytuacją - zmaleją i nabiorą pięknego kolorku), a potem cebula.





 
Teraz śmietanka. Oczywiście. Wersja fit brzmi: jogurt naturalny :D Mieszamy i możemy jeszcze na sekundę postawić na ogień, coby ciepłe było :D










Pewnie gdzieś-tam wcześniej domyśliliście się, że trzeba ugotować makaron, prawda? :D
Oczywiście, że tak!
W międzyczasie doprawiamy elegancko naszą kołderkę - sól, pieprz, jakieś ziółka (tu natka pietruchy) i co tam tylko Wam pasuje :D









Zapewniam - było pyszne!

Niech dobre jedzenie będzie z Wami!
Buziaki :*
A.

PS Też czujecie, że dawno nie wstawiałam słodyczy?
PPS Ostatnie dwa dni były ciepłe - oby takich więcej! xD
PPPS Dziękujemy za ponad 2000 wejść! :**

Paaa!

piątek, 4 października 2013

leniuch

Dziś jestem leniem i przedstawię kolejne proste( ale smaczne) danie z ciasta francuskiego.

Składniki:
* gotowe ciasto francuskie
* parówki
* korniszony z chilli 
* papryka czerwona
* ser
* jajko

Przygotowanie:
Ciasto francuskie dzielimy na trzy prostokąty. Każdy prostokąt nacinamy w sposób przedstawiony na obrazku.










Na każdym przygotowanym prostokącie układamy parówkę.











Paprykę i korniszony kroimy w paski i układamy na parówce.











 Ser kroimy i dokładamy do całości.
Ponacinane boki sklejamy ze sobą. Muszą tworzyć warkocz tak jak na rysunku obok . :) Roztrzepujemy jajko i pędzelkiem nakładamy na nasz warkocz.
Wkładamy do piekarnika (ok. 200 stopni) na 15 minut( warkocz musi się zarumienić).









Uprzedzałam, że danie będzie proste ;p. Smacznego!!
J.