Zanim zwiniecie się w ciepły kocyk i weźmiecie kubek gorącej czekolady (np. Biało-imbirowej popitki szczęścia), zapraszam do zapoznania się z pomysłem na obiad (bądź kolację), który doda Waszemu życiu nieco kolorów!
Przyznaję się bez bicia - pomysł na przepis dała J. Ale, że J. mnie lubi, to na pewno się nie będzie gniewać (prawda?) :D
Pytacie mnie o składniki? A jakże! Już podaję. Mam jedną uwagę: proporcje (WYJĄTKOWO ;) dobierzcie sami - będzie tak samo pyszne :P
Skład:
- pierś z kurczaka
- warzywa na patelnię (mogą być Wasze ulubione; ja użyłam takich z przyprawą włoską ;) )
- makaron (u mnie ciemne świderki ;p )
- ser (dużo sera - bo lubię i o.)
- przyprawy
Do dzieła!
Warzywa na patelnię przyrządzamy według przepisu na opakowaniu (nie widzę potrzeby udziwniania tej czynności :) ). Gotowe warzywa umieszczamy w żaroodpornym naczyniu.
Gotujemy makaron (mój był dość miękki, gdy ściągałam go z ognia :) ) i umieszczamy go na mieszance z patelni.
Doprawiamy mięsko (tak, jak lubicie - u mnie znalazła się pietrucha, papryka w dwóch wariantach, sól, pieprz i chyba czosnek) i smażymy na niewielkiej ilości tłuszczu.
Gotową kurę wysypujemy w brytfance.
Mieszamy.
A na górze... Ser! Nie bądźcie dla siebie surowi w tej kwestii - im więcej, tym lepiej!
Taką piękną zapiekanę wstawiamy do pieca i ją tam trzymamy, aż ser się pięknie roztopi, a wszystkie składniki będą tak na serio ciepłe.
Mmmhmm.. Nie ma opcji. Pyszna zapiekanka wjechała na stół. Nawet zawzięta kura się poddała... A Ty jaką masz wymówkę, żeby nie gotować?
No właśnie.
Moc buziaków!
A.
Przepysznie wygląda ta spacyfikowana kura :D Świetna nazwa tak w ogóle! :D
OdpowiedzUsuńPS lądujesz w moich obserwowanych blogach w bocznym pasku bloga! ;*
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję (w imieniu swoim i J.) :*
Usuń